Do napisania tego tekstu skłoniły mnie dwie sytuacje – po pierwsze kończy się trzeci rok mojej pracy przy tworzeniu Klastra Świdnicka Energia Odnawialna i lata te dały mi olbrzymi bagaż doświadczeń i wniosków. Druga sytuacja to bardzo długa, wieczorna dyskusja z prof. Piotrem Szymańskim na temat transformacji energetycznej. Padło podczas niej bardzo ważne stwierdzenie –
„Trwa obecnie wyścig, w którym niektórzy uczestnicy tego wyścigu mogą dowiedzieć się, że mogli w nim brać udział, już po jego zakończeniu”.
Tym wyścigiem jest oczywiście transformacja energetyczna i wyścig o zasoby (wszelkiego rodzaju – od ziem, przez technologię i kapitał po kompetencje) a tym nieświadomym uczestnikiem jest społeczeństwo. Społeczeństwo rozumiane bardzo szeroko – gospodarstwa domowe, przedsiębiorstwa, rolnicy, spółdzielnie, sołectwa, gminy – w przeróżnych konfiguracjach organizacyjnych i z różnymi możliwościami. Łączy ich jednak jedna zasadnicza kwestia – wszyscy są konsumentami energii elektrycznej (tej, która będzie jedynym dostępnym nośnikiem za jakieś 15 lat) i to oni będą ponosić WSZELKIE konsekwencje dzisiejszych decyzji co do kierunku transformacji energetycznej w Polsce.
Jak mają się do tego „niezależne systemy energetyczne”?
Tylko dzięki takim systemom społeczeństwo może mieć jakikolwiek realny, własny wpływ na „bolesność” wspomnianych konsekwencji. A bolesne będą bez wątpienia, ponieważ zaczynając od projektów atomowych, sieci przesyłowych, przez wodór i wielkoskalowe magazyny energii po offshore i subsydia węgla – nie znamy tak naprawdę ich ceny, wiemy tylko tyle, że będzie bardzo wysoka.
Niezależne systemy energetyczne mogą istnieć w dwojaki sposób:
- Poprzez budowę niezależnej infrastruktury wytwórczej i dystrybucyjnej (OSDn, linie bezpośrednie, itp.).
- W oparciu o istniejącą infrastrukturę dystrybucyjną, ale z własnymi źródłami OZE w pełnej korelacji z odbiorcami (klastry energii, spółdzielnie energetyczne, obywatelska społeczność energetyczna, itp.).
I tu pojawia się magia! Społeczność energetyczna, budując niezależny system energetyczny, zaczyna podejmować decyzje wprost wynikające z własnego interesu (a nie np. interesem monopolu), dostosowując wielkość źródeł wytwórczych (zależnie czy to wiejska spółdzielnia energetyczna, czy strefa ekonomiczna), ich optymalny mix (fotowoltaika, wiatraki, biogazownie, magazyny energii, kogeneracje gazowe, elektrolizery) i sposób wymiany energii.
Dlaczego to jest tak ważne?
Tylko w ten sposób możemy budować samoregulujący się system nowej energetyki. Głównym celem każdego niezależnego systemu energetycznego będzie zbilansowanie się, czyli zużycie możliwie największej ilości energii w czasie rzeczywistym z jak najmniejszym przesyłem energii. Powoduje to, że inwestycje są znacznie tańsze, a cena prądu na odbiorcy stabilizuje się na koszcie inwestycji. Mówiąc obrazowo – strefa ekonomiczna składająca się np. z 30 fabryk, budując kilka wiatraków, kilka hektarów fotowoltaiki, niewielką biogazownię (np. z lokalnymi rolnikami), centralny magazyn energii i kable dystrybucyjne, może być w 60-80% niezależna energetycznie i mieć tani, zielony prąd.
Co to powoduje?
Nie musimy ściągać tego prądu znad morza (koszt), jesteśmy odporni na wahania cen energii (miejsca pracy, koszt produktu), spełniamy wszelkie wymagania unijne w zakresie ESG i ostatecznie mamy niezależność. Co bardzo ważne – takie inwestycje niwelują większość ryzyka, które niosą za sobą inwestycje OZE, przez co ich finansowanie nie jest problemem. Podobnie, w różnej skali, wygląda to w każdym niezależnym systemie energetycznym. Im więcej niezależnych systemów tym przesyłanie energii na duże odległości będzie niepotrzebne, To z kolei przekłada się na mniejszą ilość inwazyjnych i często szkodliwych inwestycji kapitałowych w duże źródła OZE, a tym samym mądrzejsza będzie polityka przestrzenna. Ostatecznie to sprawi, że będziemy bezpieczniejszy i niezależni.
Więc jaki jest problem? Brakuje nam niestety wiedzy, zaufania i zwykłej świadomości, że możemy to robić. Uczestnicy nie wiedzą, że mogą wziąć udział w wyścigu.